Mija 40 lat od powstania Niezależnego Zrzeszenia Studentów Gorzowskiej Filii AWF.
Nie byliśmy nieudacznikami.
Niezależne Zrzeszenie Studentów przy Gorzowskiej Filii Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu, młodzi akademicy zrzeszyli się wbrew woli władz uczelni, inwigilowani przez kolegów, tajnych współpracowników SB, jednak przy silnym poparciu studentów. Chociaż po latach, próbowano ukazać sporą grupę ludzi zaangażowanych w tworzenie alternatywnych organizacji, niezależnych od władz komunistycznych, jako nieudaczników, którzy w nowym ustroju klepią biedę i domagają się odszkodowań, to rzeczywistość była inna. Jednocześnie lansowano jednostki na bohaterów tamtych czasów spośród ludzi wyselekcjonowanych, takich, którzy pozwalali sobą manipulować, których wcześniej uwikłano w różne negatywne zjawiska czy to donosicielskie, korupcyjne czy obyczajowe. Zaczęto także opisywanie historii tamtych czasów, czasów wielkiego ruchu solidarności, kreując obraz mętny i zamazany. Często pokazywano nieprawdziwe oblicze ludzi budujących Polskę demokratyczną, Polskę wolną, Polskę niepodległą, Polskę otwartą i wykorzystującą szansę zbudowania nowego ustroju, ale i ostrożną na wpływy obłudnych trendów tzw. cywilizacji rodzaju nijakiego. Mój NZS, tak mój, bo tworzony poprzez wyciągnięcie rąk do każdego, kto chciał iść z nami, był w tamtych czasach absolutną awangardą myśli, czynu i poczucia tożsamości narodowej. Naturalnie byliśmy ludźmi przygotowanymi mentalnie, kulturowo i wspólnotowo, ale prawdą jest również to, że skorzystaliśmy z pozostawionego nam marginesu, którego granice przełamaliśmy dlatego, że nie byliśmy nieudacznikami i mieliśmy dobrych przewodników.
Spoglądając na rzeczywistość życia przełomu lat 70 i 80 poprzedniego stulecia, moje pokolenie, z rozbudzoną fantazją patriotów, żartobliwie nazwanych w filmie Jacka Bromskiego,
pt.: Kariera Nikosia Dyzmy, patriotów/idiotów-świadomie używam takiego znaku łamania, nie ma żadnych powodów do tego, aby mieć wyrzuty wobec siebie, że nie spełniło właściwej roli w dziejowych przemianach społeczno-polityczno-kulturowych, które by miały wpływ na zmianę ustroju politycznego, społecznego i gospodarczego, co nastąpiło w Polsce po 1989 roku. Każdy na miarę swojej wrażliwości, wiedzy, duchowości, wreszcie czystego interesu podejmował to, co według niego mogło odśmieszniać mechanizmy funkcjonowania walącego się ustroju komunistycznego czy jego przedskoczka zwanego socjalizmem. Odśmieszniać, bo Marks i Engels oraz cudowne dziecię Lenin, po dziś dzień inspirujący większe lub mniejsze rzesze ludzi różnych środowisk w świecie, choć cały czas w skrajnej mniejszości globalnej historii ludzkości, bardzo poważnie traktowali swoje pomysły ziemskie byty i ot byty! Dlaczego, ot byty-rusycyzm? Dlatego, że owe ot byty-rusycyzm, istniały tylko w pewnej wizji świata, a właściwie jego kształtu, pod warunkiem zaistnienia. Na szczęście dla ludzkości, jak dotychczas jeszcze nie zaistniały, bo jak już wszystko z jednej strony zawiodło, a z drugiej strony farciło, to instancją niezwodną był prawdziwy Stwórca Świata, Bóg! Tyle tytułem wstępu do mojego głosu w sprawie niektórych wydarzeń, które opiszę poniżej, a które komponowały historię lat osiemdziesiątych z jej gorzowskimi akcentami. I może nie byłoby Niezależnego Zrzeszenia Studentów Gorzowskiej Filii Akademii Wychowania Fizycznego,
a jeśli byłby, to jaki, gdyby nie jesienna rozmowa dwóch studentów czwartego roku, taka spontaniczna, podczas zajęć wojskowych, pod koniec października 1980 roku? Dziś jako autor tego tekstu, wówczas jako student gorzowskiej uczelni z Ryszardem Franczukiem, zaczęliśmy po prostu uzgadniać sposób i termin powołania do życia studenckiej organizacji w Gorzowie, która będzie organizacją niezależnie działającą od ówczesnych władz politycznych. Po prostu mieliśmy dość nachalnie ideologicznie działającego socjalistycznego związku, chociaż koledzy, którzy robili fajne interesy na miarę potrzeb studenta z gorzowskiego akademika, dziwili się nam gorzowianom z urodzenia, że szukamy jakiejś alternatywy.
rys.1. Ryszard Framczuk z lewej, autor Janusz Dreczka z prawej, przed budynkiem gorzowskiej Filii AWF w Poznaniu;
ze zbiorów autora.
Przecież możemy wam odpuścić kilka zleceń, mówili do Ryszarda Franczuka. Nam nie chodziło o jakieś dofinansowania: jakichś imprez, jakichś robutek, jakich zleceń, jakichś układów. Chodziło nam o to, żeby mówić swoim, ludzkim głosem. Ryszard przygotował odręcznie napisane założenia, umówił spotkanie z Andrzejem Puczyńskim, studentem turystyki macierzystej, naszej uczelni w Poznaniu, do którego pojechaliśmy na początku listopada 1980 roku. Też zabawna sytuacja miała miejsce na początku naszej wizyty w poznańskim akademiku. Wchodzimy do pokoju Andrzeja, a on obolały, z zabandażowaną głową, wita nas jak powstaniec po bitwie wręcz. Pomyślałem sobie: oooo! Nieźle ten NZS zaczyna w Poznaniu. Przemilczałem jednak wygląd Andrzeja, a że mieliśmy niewiele czasu do odjazdu pociągu powrotnego do Gorzowa, to natychmiast zaczęliśmy rozmowy o NZS-ie, o statucie, dokumentach programowych, sprawach formalnych, rejestracji, deklaracjach i możliwości zbudowania autonomicznej organizacji studenckiej w gorzowskim środowisku. Rozmowy przebiegły sprawnie, dołączyło do nas jeszcze kilku chłopaków z Poznania dlatego rozmowy przebiegały rzeczowo. Zaopatrzeni w wiedzę, niezbędne wzory dokumentów, pod zbliżający się wieczór, zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Była z nami siostra Andrzeja Puczyńskiego, Grażyna, studentka WSP w Bydgoszczy, z którą Ryszard wziął ślub za kilka miesięcy. Tak w ogóle, to rodzeństwo Puczyńskich, w prostej linii dzieci dr. Włodzimierza Puczyńskiego z Pracowni Metodyki Wychowania Fizycznego, było mi bardzo bliskie jeszcze z czasów szkolnych, z Grażyną chodziliśmy do klasy humanistycznej I LO w Gorzowie. Przy rozstaniu z Andrzejem, w holu akademika, Andrzej żegnając się powiedział, co zabrzmiało trochę na wesoło, że jesteśmy pierwszymi, którzy nie zapytali o to, co go przykrego spotkało, że taki jest poobijany? U niego w Poznaniu, fama poszła wśród studentów, że SB go poturbowało za NZS. Po prostu na zajęciach, zderzył się kolegą podczas ćwiczeń. Mówił nam o tym, żebyśmy nie dali się zwieźć, bo jak później się okazało „uczelniane chłopaki z SB”, sami rozgłaszali taką plotkę, żeby przestraszyć potencjalnych chętnych założycieli NZS-u. Mnie to ani nie ciekawiło, ani zniechęcało, ani nie przestraszyło! Zresztą, Ryszard był podobnego nastawienia. W drodze powrotnej ustaliliśmy, że ja w Gorzowie porozmawiam z ks. Witoldem Andrzejewskim
o naszym pomyśle utworzenia NZS-u, poproszę o wsparcie, możliwość pogadania
z uczestnikami spotkań w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, do którego ja uczęszczałem regularnie, a Ryszard na miarę potrzeb i czasu. Chcieliśmy jak najszybciej uruchomić całą machinę założycielską, w obawie przed uniemożliwieniem nam przeprowadzenia całego procesu przez funkcjonariuszy SB, milicję, tajnych współpracowników, czy choćby władze uczelni. Jak się później okazało, nasze obawy były całkowicie uzasadnione. Następnego dnia po powrocie z Poznania spotkałem się z księdzem Witoldem Andrzejewskim. W pełni poparł nasz pomysł. Wyraził zgodę na pierwsze spotkanie organizacyjne w bibliotece DA, która była w jednym z pokoików jego mieszkania na plebanii katedralnej parafii przy ul. Obotryckiej 10 w Gorzowie. Dzień tygodnia poniedziałek, o godz. 19., przy udziale z ks. Witoldem i jeszcze jednego z kolegów z trzeciego roku, wspólnie z Ryszardem Franczukiem przygotowaliśmy materiały. Ryszard sporządził notatki. Ksiądz zapewnił o wsparciu i możliwości spotkania w DA. Uzgodniliśmy, że Ryszard we wtorek rano pójdzie do dziekanatu i poprosi o spotkanie z władzami uczelni, a jeśli to będzie możliwe, to spotka się z dziekanem i poinformuje, że powstał NZS w naszej uczelni, i zwołujemy na
19 listopada 1980 roku zebranie założycielskie i prosimy o wskazanie miejsca w naszej uczelni przy ul. Estkowskiego, w którym takie zebranie możemy przeprowadzić. Każdy robił swoje. Były jednak „wisienki na torcie”! Następnego dnia po spotkaniu w bibliotece DA, jeszcze przed pójściem do dziekanatu, podszedł (chociaż byłem przekonany, że kontaktował się telefonicznie, ale tu Ryszard Franczuk mnie sprostował i było to w bezpośredniej rozmowie) do Ryszarda ojciec Grażyny Puczyńskiej, dr Włodzimierz Puczyński. Był zdenerwowany i bardzo zmartwiony. O tym wszystkim, Ryszard opowiedział mi już po spotkaniu z dziekanem prof. Bernardem Woltmannem, do którego doszło zgodnie z naszym planem i z ustaleniami tak, jak zakładaliśmy wcześniej. Otóż dr Puczyński, przyszły teść Ryszarda Franczuka, powołał się na rozmowę, z prof. Woltmannem. Jak się wyraził, dziekan mówił w imieniu swoim oraz prorektora prof. Jerzego Gaja i przekazał mu, że wspólnie z Dreczką i innymi studentami naszej uczelni, chcemy doprowadzić do usunięcia władz naszego AWF-u, że chcemy zrobić rewoltę i rozpocząć strajk w Akademii, że jesteśmy inspirowani przez związkowców i księży. No i, że od rana, dużą i silną grupą mamy się pojawić w dziekanacie. Ryszard wyjaśnił wszystko przyszłemu teściowi, ze owszem są plany, ale utworzenia NZS-u i, że o wszystkim chcemy rozmawiać z władzami uczelni, i takie spotkanie właśnie idzie wspólnie z kolegą umówić w dziekanacie oraz, że nikogo oprócz tej dwójki nie będzie. No i tak, po prawdzie, to jeszcze nikt nie wie o tym, że chcemy powołać do życia nową organizację studencką. Później okazało się, że był zainstalowany podsłuch w bibliotece DA u księdza Andrzejewskiego i zaczęto manipulować naszymi rozmowami. Wydawano dyspozycje władzom uczelni. Fałszywe informacje przekazywane przez funkcjonariuszy SB na uczelnię, miały budować atmosferę zagrożenia i strachu. Ostatecznie do spotkania Ryszarda Franczuka z prof. Woltamannem doszło we wtorek wcześnie rano, po godzinie ósmej-tu odwołuję się do mojej pamięci. Dziekan wysłuchał, przyjął do wiadomości fakt tworzenia przez nas nowej organizacji, wskazał miejsca na przeprowadzenie przez nas spotkania informacyjnego w siedzibie SZSP (Socjalistyczny Związek Studentów Polskich) oraz zebrania założycielskiego NZS w Klubie Cycuś. Oba pomieszczenia były w akademiku przy ul. Nowotki, obecnie ul. Orląt Lwowskich. Na spotkanie informacyjne przyszło ok 20 osób, w tym członkowie SZSP. To oni, z socjalistycznej organizacji zadawali najwięcej pytań i naturalnie negowali sens powstania konkurencyjnego zrzeszenia, ironizując i zniechęcając wszystkich. Na pewno byli przygotowani przez funkcjonariuszy partyjnych i SB, odwołując się nawet do takich argumentów, że nie mamy podstaw prawnych do rozpoczęcia działalności.
Z Ryszardem Franczukiem omówiliśmy założenia, przedstawiliśmy kalendarz naszych najbliższych działań oraz datę 19 listopada 1980 roku i miejsce-Klub Cycuś, zebrania założycielskiego.
rys. 2 . fragment informacji ideowej NZS. Rękopis Ryszarda Feanczuka. Ze zbiorów autora.
Od tej chwili zaczęliśmy rozmawiać z kolegami i koleżankami o NZS-ie i przygotowaniu zebrania założycielskiego z podziałem zadań. Szybko i bez wahania się włączyli: Ania Marczyk, Barbara Węgrzyn, Wojciech Ziemniak, Andrzej Jarek, Bronek Gontowicz, Zenek Zadworny, Zainteresowanie było bardzo duże, chęci do działania ogromne Czuliśmy, że robimy coś bardzo ważnego i potrzebnego.
rys. 3 . fragment informacji: podstawy prawne NZS. Rękopis Ryszarda Feanczuka. Ze zbiorów autora.
Oczywiście Niezależne Zrzeszenie Studentów Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu Filii w Gorzowie Wielkopolskim powstało i działało bardzo prężnie! Wiosną 1981 roku odbyły się wybory władz, a pierwszym przewodniczącym został Wojciech Ziemniak. Z Wojtkiem Ziemniakiem w ramach Koła Naukowego Pedagogiki, przeprowadziliśmy nawet badania wśród studentów, co do postrzegania NZS-u, oczekiwań wobec nowej organizacji i opracowaliśmy wskazania co do swoistego modelu, nowoczesnych na tamte czasy społecznych ruchów studenckich w Polsce. Prezentowaliśmy naszą pracę podczas uczelnianej konferencji naukowej, wiosną 1981 roku. O osiągnieciach i roli jaką odegrał gorzowski NZS, o internowaniach naszych działaczy podczas stanu wojennego, o aresztowaniach napisano już w publikacjach jubileuszowych NZS-u, NSZZ Solidarność Regionu Gorzów Wielkopolski, w opracowaniach o działalności opozycyjnej w środowisku gorzowskich ruchów niepodległościowych, artykułach i opracowaniach Instytutu Pamięci Narodowej, Gorzowskiego Archiwum Państwowego. Koledzy, koleżanki NZS-u szczególnie zasłużeni i doświadczeni przez aparat opresyjny milicję i SB oraz ówczesne władze polityczne i sądy orzekające przez sędziów zależnych od komunistycznych władz dowodzonych przez ówczesnego gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zostali odznaczeni najwyższymi orderami Rzeczypospolitej Polskiej przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
rys. 4.Uczestnicy spotkania przed organizacją 30-lecia NZS. Zamiejscowy Wydział KF w Gorzowie Wielkopolskim. Od lewej: dziekan ZWKF prof. dr hab. Tomasz Jurek, Janusz Dreczka, Anna Marczyk, Ryszard Franczuk,, Wojciech Ziemniak, prof. dr. hab. Zdzisław Adach., dr. Jan Kempiński, Barbara Węgrzyn, Jarosław Jankowski, Andrzej Wiatrowski, nn, nn, ks. Witold Andrzejewski, nn, Wiesław Suchogórski. Ze zbiorów autora.
W 2010 roku, pod niestrudzonym przewodnictwem Ani Marczyk, która wszystko zorganizowała i przeprowadziła, obchodziliśmy w naszym mieście, jubileusz 30-lecia powstania NZS-u w Gorzowie Wielkopolskim z otwarciem wystawy IPN Odział w Szczecinie pt.: Warto było.
rys. 5. Fragment wystawy IPN pt.: Warto było. Ze zbiorów autora
Zawsze pamiętamy o duszpasterzu, ks. prałacie Witoldzie Andrzejewskim, który podczas strajku w 1981 roku, był duchowym i moralnym gwarantem słuszności naszych działań. Jako założyciele i działacze Niezależnego Zrzeszenia Studentów, staliśmy się znaczącą częścią współczesnej historii Polski w walce o niepodległość i wolności obywatelskie Polski. Zachowanie i przekazanie pamięci o tych ważnych czasach i ludziach nadziei niepodległościowej i wolnościowej jest naszą powinnością.
rys. 6. Ryszard Franczuk z lewej i Janusz Dreczka-autor. Ze zbiorów autora. Spotkanie przed Jubileuszem 30-lecia NZS.
I jeszcze jedno. Nie wzięliśmy się znikąd. Już od pierwszego roku studiów, działaliśmy z Ryszardem Franczukiem w Kole Naukowym Pedagogiki, ja organizowałem i prowadziłem uczelniane kabarety: Banan i Aloś.
rys.7. Kabaret Banan w przerwie programu, aula gorzowskiej filii AWF w Poznaniu. Od lewej Małgosia Konieczna (przyszła żona Janusza Dreczki), autor. Ze zbiorów autora.
Współorganizowałem Lubuską Wiosnę Studencką, działałem w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego ks. Witolda Andrzejewskiego. Ryszard działał w Sekcji Imprez Sportowych, czynnie uprawiał LA i działał w sekcji wioślarskiej AZS-AWF. Bardzo pragnęliśmy powiewu świeżości wolnościowej i niepodległościowej. Po prostu w peerelowskim ustroju było nam za duszno. Chcieliśmy żyć bez „długu tlenowego” i nie byliśmy, i nie jesteśmy nieudacznikami, chociaż każdy z nas mógłby osiągnąć więcej! Tu jednak pola do działania odstępujemy następnym pokoleniom, którym przekazujemy doświadczenie i pamięć o tamtych czasach.
Gorzów Wielkopolski, sierpień 2020r.
Janusz Dreczka